W naszej rodzinie rozwinęła się niezwykła tradycja, która – jak mi się teraz wydaje – nie była zbyt zdrowa: wszyscy otrzymywali prezenty urodzinowe, gratulacje, okazywali sobie uwagę, a mnie pozostawiano tylko puste słowa. Co roku słyszałem to samo:
Po co ci prezenty? Masz już wszystko. To marnotrawstwo pieniędzy.
Tak, wydawało mi się, że mam wszystko, czego potrzebuję, ale w duszy wciąż czułam pustkę, jakby moje pragnienia i potrzeby nie miały znaczenia.
W tym roku, w moje 60. urodziny, postanowiłam wszystko zmienić. Długo się nad tym zastanawiałam i w końcu zdecydowałam, że naprawdę będę świętować swoje urodziny. Zarezerwowałam restaurację, kupiłam sobie luksusową sukienkę i zaprosiłam moich bliskich. I tak rozpoczęły się wakacje… ale coś poszło nie tak.
Nikt z rodziny nie złożył mi gratulacji, z wyjątkiem swatek, które złożyły się na prezenty. To było dziwne, ale nie zniechęciło mnie. Pomyślałem, że zrobię sobie prezent. Co więc zrobiłem? Kupiłem nowy telefon i postanowiłem pojechać na wakacje. W końcu odpocznę, zasłużony odpoczynek.
Moje urodziny nie zakończyły się szczęśliwie, a skandalem. Moje córki były oburzone – oczekiwały, że oddam wszystkie pieniądze rodzinie, a nie wydam ich na siebie. Wkrótce odeszli bez pożegnania. Mój mąż też mnie nie wspierał, teraz ze mną nie rozmawia.
Nie mogę powiedzieć, że to nie boli. Ale jednocześnie nie żałuję swoich czynów. Dlaczego zawsze muszę stawiać potrzeby innych na pierwszym miejscu? Dlaczego moje życzenia mają być ostatnie?
Teraz myślę, że może jednak nie byłem aż tak bardzo w błędzie. Nadszedł taki moment, kiedy chciałam po prostu zadbać o siebie. Co o tym myślisz? Czy postąpiłem właściwie?