Moja córka Ania mieszka za granicą od 2008 roku. Tam poznała miłość swojego życia.
Pobrali się, założyli silną rodzinę, a w 2022 roku Ania niespodziewanie zaprosiła mnie do siebie.
„Mamo, tutaj będzie ci lepiej”, namawiała mnie przez telefon. „A wnuki będą szczęśliwe widząc cię codziennie.” Długo się wahałam, ale zgodziłam się. U córki opiekowałam się wnukami, gotowałam dla całej rodziny i pilnowałam domu.
Codziennie rano córka z mężem wychodzili wcześnie, wracali dopiero wieczorem. Aż pewnego dnia wszystko się zmieniło. Filip, zawsze uprzejmy, lecz zdystansowany, oznajmił przy kolacji:
„Ania i ja wszystko przedyskutowaliśmy. Niebezpieczeństwo minęło, w Zaporożu jest spokojnie. Myślimy, że czas wracać do domu.” Nie miałam siły się sprzeciwiać – kupiłam bilet i wróciłam na Ukrainę.

Ale w domu czekała mnie kolejna niespodzianka. Gdy weszłam do mojego jednopokojowego mieszkania, zobaczyłam tam syna.
– Andrej?! zapytałam zdezorientowana.
Okazało się, że wziął rozwód, zostawił mieszkanie byłej żonie i… przeprowadził się do mnie. Jednak najbardziej zaskoczyło mnie to, że w domu mieszkała już inna kobieta, Ira – narzeczona Andreja i przyszła matka jego dziecka.
– Synku, czy nie mogłeś choć się ze mną skonsultować? – oburzyłam się.
– Mamo, przecież cię nie było! – odparł.
– Ale są telefony!
– Nie chciałem cię martwić…
– A jak mam zareagować, skoro to obca kobieta rządzi w moim mieszkaniu?
Andrej zmarszczył brwi:
– To nie jest obca kobieta, mamo. To moja rodzina. Nie mamy innego miejsca.
Usiadłam na kanapie, próbując to ogarnąć. Żyć we troje w malutkim mieszkanku? A kiedy przyjdzie dziecko, gdzie się pomieścimy?
Zadzwoniłam do Ani, licząc, że zaprosi mnie z powrotem do Francji. Ale jej głos był zimny:

– Mamo, przykro mi, ale to niemożliwe. Już wyjechałaś. Byliśmy przyzwyczajeni do życia we dwoje.
Znalazłam się w pułapce. Za dnia wałęsam się po mieście, nocą śpię na składanym łóżku w kuchni. Ira od razu pokazała, kto tu rządzi.
Nie poddaję się, szukam jakiejś pracy dorywczej, ale wiek mi nie sprzyja. Niedawno pomyślałam o rodzicach Iry na wsi – może tam byśmy mogli zamieszkać?
– Jesteś poważna? – obruszył się syn. – Jak mam wtedy dojeżdżać do pracy? Na wsi nic nie ma!
– A ty uważasz za normalne, że w moim własnym mieszkaniu czuję się obcą?
Poczuł się urażony. Ale to prawda. Każdego dnia zastanawiam się: ile jeszcze wytrzymam? Jak znaleźć wyjście?