Zaczęła od usunięcia starej powłoki, używając płynu do mycia naczyń i metalowej gąbki.
Drewno, choć nie było szczególnie cenne, wymagało dokładnej obróbki, dlatego starannie odtłuściła powierzchnię i usunęła stare defekty za pomocą papieru ściernego.
Następnie przyszedł czas na malowanie: do wnętrza wykorzystała farbę pozostałą po renowacji starego regału na buty, a zewnętrzną powierzchnię pomalowała kolorem „Zielony mech”, który nadał meblowi świeżości i naturalnego charakteru.

Choć farba była emalią akrylową, jej tekstura przypominała gęstszą farbę alkidową i doskonale pokrywała powierzchnię w dwóch warstwach. Aby ukryć łączenia i niedoskonałości, użyła drewnianej listwy przypodłogowej oraz szpachli.
Ponieważ kredens nie miał szuflad, zamiast nich przyjaciółka stworzyła drzwiczki z listew ozdobnych. Drewno, które kupiła latem, nieco wyschło i zaczęło się wyginać, co dodało projektowi naturalnej nierówności i rustykalnego uroku.

Aby nadać frontom oryginalny i nietypowy akcent, zamontowała metalową siatkę, którą pomalowała na szlachetny, złoty kolor. Ostatnim szlifem były stylowe mosiężne uchwyty i zawiasy, które dodały meblowi elegancji i charakteru.
Odnowiony kredens stał się prawdziwym dziełem sztuki, które doskonale wpasowało się w atmosferę jej domu.

Jak Wam się podoba efekt końcowy? Ten projekt zdecydowanie zasługuje na pochwałę! Moja przyjaciółka naprawdę ma złote ręce!