Wróciłam do domu po zwykłym dniu pracy, zmęczona, z torbą zakupów w jednej ręce i parasolem w drugiej. W domu panowała cisza. Od razu poczułam, że coś jest nie tak.
Kiedy weszłam do korytarza, mój wzrok zatrzymał się na drzwiach do łazienki. One… były dosłownie wyłamane. Środek kompletnie rozwalony, jakby ktoś przeszedł przez nie pięściami albo… ciałem.
Odłamki leżały na podłodze, a z wnętrza dochodził zapach stłuczonych kafelków i czegoś jeszcze.

Zamarłam. Potem, powstrzymując panikę, zawołałam męża:
— Co się stało z drzwiami?
Wyszedł z sypialni i podrapał się po głowie, jakby to było całkiem zwyczajne pytanie.

— A, tak… To zabawna historia. Przypadkiem się zamknąłem w łazience. Telefon był w innym pokoju. Wpadłem w panikę. No i… postanowiłem wyważyć drzwi. Nie poszło od razu.
Spojrzałam na niego. Potem na drzwi. I znowu na niego.
— Po prostu… wyważyłeś drzwi?
Wzruszył ramionami:
— A co miałem zrobić? Zostać tam do twojego powrotu?
— Wracasz do domu tylko pół godziny przede mną. Kiedy zdążyłeś to wszystko zrobić?
Wróciłam do domu, a drzwi do łazienki były wyłamane: kiedy mąż wyjaśnił, dlaczego są w takim stanie, po prostu spakowałam się i wyszłam.
Mąż tylko wzruszył ramionami i nic nie odpowiedział.
Przeszłam obok niego bez słowa, wyciągnęłam laptopa, otworzyłam przeglądarkę i wpisałam: „Jak złożyć pozew o rozwód online”.
Bo w lustrze w łazience, za stertą gruzu, zobaczyłam damskie perfumy, które nie należą do mnie.
Pewnie nie zdążył ich schować przez te rozwalone drzwi.