Pięć lat po rozwodzie mój były mąż ponownie się pojawił. Spodziewał się zobaczyć nasze nieszczęście… a czerwienił się z zazdrości.
Po jego odejściu wzięłam życie w swoje ręce: znalazłam pracę, schudłam 28 kilogramów, ukończyłam kursy i podniosłam wykształcenie.
W międzyczasie poznałam mężczyznę, który pokochał mnie za siłę, jaką w sobie odkryłam, a nie za wygląd czy przeszłość.

Gdy mój były stanął w progu mojego przytulnego domu, zobaczył mnie pewną siebie, zadbaną, promienną, otoczoną nowymi meblami i zabawkami syna. Udawał troskę, ale w jego oczach było tylko zazdrość.
A potem, jak w filmie, mój partner wszedł za mną, objął mnie w talii i uśmiechnął się:
„Kochanie, kupiłem bilety – jutro jedziemy do Paryża.”
Mój były zbledł.
Spokojnie, z lekkim uśmiechem powiedziałam mu:

„Miałeś rację, że sama nic bym nie osiągnęła. Ale zapomniałeś, że kobieta na swoim potrafi być silniejsza niż ktokolwiek. A najlepszą decyzją, jaką kiedykolwiek podjąłeś, było odejście.”
Wyszedł bez słowa. Po raz pierwszy poczułam prawdziwe zwycięstwo.