JEJ MĄŻ ZNOWU SPÓŹNIŁ SIĘ Z PRACY, WIĘC POSTANOWIŁA ODWIEDZIĆ MAMĘ – I BYŁA WCIĄŻ ZMARŁA, GDY USŁYSZAŁA DZIWNE DŹWIĘKI DOCHODZĄCE Z DOMU

Kiedy mój mąż znów spóźnił się do pracy bez żadnego usprawiedliwienia, postanowiłam wpaść do mamy, żeby miło spędzić wieczór. Samochód łatwo ślizgał się po mokrym asfalcie i nie spodziewałem się niczego dziwnego. Zbliżając się do jej domu, zauważyłem, że w oknach pali się dziwne, słabe światło. Gdy wysiadłem z samochodu, usłyszałem jakieś stłumione dźwięki.

Przypominały czyjś szept, przeplatany jękami. Serce zaczęło mi walić jak szalone, więc podszedłem bliżej. Drzwi były lekko uchylone, czego mama nigdy nie robiła. Odepchnąłem ją dłonią i zamarłem w cieniu korytarza.

Z głębi domu dochodziły dziwne skrzypienie i niezrozumiałe dźwięki. Ostrożnie wszedłem do środka, czując, jak ciarki przechodzą mi po skórze. Głos mamy niósł się po korytarzu, ale było w nim coś nienaturalnego. Zadzwoniłem do niej, ale nikt nie odebrał.

Gdy poszedłem dalej, zauważyłem, że meble zostały przesunięte, nie zmieniając swojego miejsca. W salonie leżały dziwne, wyglądające na spalone lalki. Na ścianach widniały dziwne symbole. Nagle z kuchni dobiegł głośny odgłos uderzenia. Pobiegłam tam i zobaczyłam czyjś cień leżący na podłodze. Wiła się, jakby chciała się podnieść. Światło zamigotało i w błyskach zobaczyłam twarz mojej matki – wykrzywioną strachem. Szepnęła: „Nie podchodź bliżej!” Ale stałem już za blisko. Nagle coś zimnego owinęło moją nogę. Krzyknęłam i odskoczyłam. Spod stołu wyszedł mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Jego oczy były zupełnie czarne. Wyciągnął do mnie rękę i szepnął dziwne słowa. Krzyczałam, ale głos uwiązł mi w gardle. Mama pobiegła ku niemu trzymając w rękach jakiś starożytny krzyż. Mężczyzna krzyczał tak głośno, że moje uszy się zatkały. Nagle zniknął, jakby rozpłynął się w powietrzu. Mama upadła na podłogę nieprzytomna. Podbiegłam do niej, trzęsąc się z przerażenia. Otworzyła oczy i szepnęła: „On przychodzi, gdy kłócisz się z bliskimi…” Nic nie rozumiałam, ale czułam: coś strasznego się obudziło. Pomogłem mamie wstać i zabarykadowaliśmy drzwi. Za oknami wyła burza. Siedzieliśmy na podłodze, przytulając się do siebie, bojąc się wypowiedzieć choć jedno słowo. Wiatr łamał gałęzie drzew, jakby coś domagało się wejścia do środka. Moja matka opowiedziała mi o klątwie, która spadła na naszą rodzinę wiele lat temu. Słuchałem i nie wierzyłem własnym uszom. Okazuje się, że każda zdrada i zniewaga przywoływały ten cień. A dziś wieczorem ja sam dałem jej powód, żeby się pojawiła. Pukanie w okno sprawiło, że podskoczyliśmy. Podeszłam, drżąc, i zobaczyłam tam… mojego męża. Jego oczy również były czarniejsze niż noc. Uśmiechnął się dziwnym, pozbawionym życia uśmiechem. Cofnęłam się, zdając sobie sprawę, że on nigdy nie wróci do domu jako ta sama osoba, którą był wcześniej. A potem moja matka wyszeptała: „Musimy dokończyć to, co zaczęliśmy wiele lat temu…”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *