Nigdy bym nie pomyślała że zwykły przypadek doprowadzi mnie do takiego odkrycia

Lał deszcz, gdy się zgubiłam i trafiłam do wąskiego zaułka pełnego zardzewiałych szyldów, popękanych szyb i starego szeptu.

Migoczący napis „Szept wczorajszego dnia” sprawił, że się zatrzymałam.

Ciekawość wygrała — pchnęłam skrzypiące drzwi i weszłam do środka. W powietrzu unosił się zapach starych książek, drewna i czegoś tajemniczego.

Spośród setek dziwnych przedmiotów mój wzrok przyciągnął mały metalowy pojemnik z pokrywką. Matowy, z zielonkawym nalotem, jakby skrywał stuletnią tajemnicę.

Ostrożnie otworzyłam wieczko — w środku była ciemna wnęka. Może świecznik, może stara solniczka? Nie wiedziałam. Sprzedawca zauważył moje zainteresowanie i podszedł.

„Kałamarz,” powiedział. „Koniec XIX wieku. Cyna. A te nóżki… żeby atrament się nie wylał, nawet jak się przewróci.”

Byłam zdumiona. Ten zapomniany przedmiot stał kiedyś na biurku obok pióra i listów pełnych sekretów.

Teraz stoi u mnie w domu. Nie jako kałamarz — ale jako przypomnienie, że najpiękniejsze odkrycia przychodzą wtedy, gdy zgubisz się w deszczu i skręcisz tam, gdzie nie planowałaś.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *