Pod wpływem matki Siergiej zaczął widzieć w Natalii „obcą”. Nawet zaproponował, żeby odesłać dziewczynkę do babci, a Marinie – by postarała się o „własne” dziecko.
– Nie pozwolę, by moja córka czuła się niechciana – powiedziała spokojnie Marina. – Odchodzimy.
Zabrała rzeczy i razem z Natalią pojechała na wieś do swojej mamy. Tam było skromnie, ale ciepło i spokojnie. Siergiej dzwonił, błagał o powrót, obiecywał zmiany. Ale było już za późno. Marina zrozumiała: miłość, która wymaga poświęcenia dziecka, nie jest miłością.

Złożyła pozew o rozwód, dopilnowała podziału majątku, znalazła adwokata i rozpoczęła nowe życie. Kupiła małe mieszkanie, zrobiła remont, znalazła pracę. Natalia poszła do szkoły, znów się uśmiechała i przestała bać się słowa „rodzina”.
Siergiej wkrótce znów się ożenił. A Marina, stojąc przy oknie swojego nowego mieszkania, czuła jedynie ulgę. Nie chciała już żyć według cudzych zasad. Teraz jej życie było jej wyborem. I nie było w nim miejsca ani na wyrzuty, ani na kompromisy kosztem dziecka.