Nie, to nie są kawałki ołowiu prosto z gabinetu dentystycznego z 1900 roku… To są gra w kości! Ta mała gra, tak stara jak nasi dziadkowie — a może nawet pradziadkowie — bawiła całe pokolenia przed erą ekranów.

W tamtych czasach nie trzeba było najnowszej konsoli ani baterii na 15 godzin, by dobrze się bawić. Wystarczyło kilka kości i zręczna ręka, by rzucać, łapać i próbować pokonać przyjaciół w tej grze zręcznościowej.

Zasady były proste: rzuć kość w powietrze i podnieś inne z ziemi, zanim złapiesz tę spadającą. Łatwiej powiedzieć niż zrobić, zwłaszcza gdy wszyscy dookoła się śmiali!

Prawdziwe kości były robione z małych kości zwierzęcych, ale z czasem – aby uniknąć zamiany szkolnych podwórek w miniaturowe rzeźnie – pojawiły się wersje metalowe, takie jak te na zdjęciu.

Dziś młodzi, widząc te przedmioty, zastanawiają się, czy nie trafili na nieudane średniowieczne ozdoby lub dziwne elementy zbroi dla Playmobil…

A jednak za tymi małymi pogiętymi kawałkami metalu kryją się wspomnienia okrzyków zwycięstwa, improwizowanych zawodów na ulicach i długich popołudni bez cienia nudy.
Więc następnym razem, gdy natraficie na te małe skarby, pamiętajcie: nie służą one do leczenia próchnicy, ale do budzenia dziecka w waszym sercu!