Kiedy sprzątałam dom, rozładowała mi się bateria w telefonie, więc poprosiłam męża o jego smartfon, żeby móc zadzwonić do mamy.
Dał mi go niechętnie, co samo w sobie wydawało się dziwne. Wybrałem numer, rozmawiałem przez kilka minut i przypadkowo zauważyłem wyskakujące powiadomienie.
Wiadomość pochodziła od kobiety, której imienia nigdy wcześniej nie widziałem. Wiadomość brzmiała: „Tęsknię za twoim dotykiem. Czy dziś wieczorem będzie tak jak przedtem? Serce mi zamarło.
Otworzyłam czat i zobaczyłam setki wiadomości. Zdjęcia, głosy, filmy, nawet plany wspólnej podróży. Spotykali się już od sześciu miesięcy. Drżącymi rękami robiłam zrzuty ekranu. Stał obok mnie, uśmiechając się, nie wiedząc, że w tym momencie żegnam się z nim w myślach. W milczeniu oddałam mu telefon, poszłam do łazienki, zamknęłam drzwi i zaczęłam płakać. To nie była zwykła zdrada. To była zdrada, starannie zaplanowana. Nadal prowadził podwójne życie, oszukując mnie prosto w twarz. W wiadomościach napisał, jak zmęczony jest „żoną, która ciągle czegoś wymaga”. Ale ja tylko prosiłam o uwagę. Przypomniałam sobie wszystkie argumenty – sprawił, że poczułam się winna. A on przez cały ten czas po prostu szukał powodu, żeby być z kimś innym. Nazywał ją „tą jedyną”. Obiecał jej, że „pozbędzie się mnie”. Poczułam się jak idiotka. Wychowałam naszego syna, opiekowałam się nim, a on rozmawiał ze swoją panią, że „nasze dziecko nie przeszkadza, gdy są w hotelu”. Zacząłem się trząść. Wyszedłem i spokojnie zapytałem: „Czy chcesz mi coś powiedzieć?” Był zagubiony. Mruknął: „Co masz na myśli?”. Pokazałem mu tylko ekran. Zbladł. Na początku próbował oskarżyć mnie o „naruszenie jego przestrzeni osobistej”. Potem zaczął się wymawiać, mówiąc, że „nie wszystko jest w porządku”. Ale tak właśnie było. Kochał ją. Żył z nią w równoległej rzeczywistości. Wyszłam tego samego wieczoru. Bez histerii. Bez scen. Po prostu spakowałam rzeczy mojego syna i poszłam do rodziców. Następnego ranka stanął w drzwiach z różami. Nie otworzyłam ich. Tydzień później błagał, żebym mogła wrócić. Ale ja byłam inna. Już nie ufałam. Nie tylko zniszczył nasze małżeństwo, ale zabił kobietę, która w niego wierzyła. Teraz uczę się być silna. Dla dobra mojego syna. Dla siebie. Dla przyszłości, w której nie będzie już kłamstw.